Retro rabarbar

Jako dziecko w londyńskiej szkole nie jadałam lunchu serwowanego w szkolnej stołówce, tylko siadałam razem z niewielką grupką innych uczniów, wyposażonych w lunch boxy (do tej pory pamiętam zapach kanapek i warzyw, np. rzodkiewek, wyciąganych z plastikowego pudełka z rączką). Stołówkowiczom zazdrościłam tylko jednego: deserów w szklanych pucharkach, ustawionych w piramidę na dużym stole. W większości przypadków była to galaretka z kleksem sztucznej bitej śmietany na środku. Nigdy żadnej nie zjadłam – bo zasady były surowe: lunch boxy nie jedzą tego, co stołówkowicze, i na odwrót – ale wciąż pamiętam, jak wyglądały.

W pogoni za utraconą galaretką 😉 przypomniałam sobie o starej serii programu Nigella gryzie, tej na podstawie How to eat (z Nigellą młodą, ale w wersji wizualnie nieco zaniedbanej w stosunku do późniejszych odcinków 😉 – a więc znów retro), w której pani Lawson przygotowywała galaretkę winno-rabarbarową, w dużej staroświeckiej foremce (retro po raz trzeci). Gdy zdobyłam na targu rabarbar, sięgnęłam po How to eat, przeczytałam przepis i trochę się zmartwiłam, bo muszkatu na stanie nie było. Powędrowałam jednak do barku, trochę poimprowizowałam i…

Galaretka rabarbarowa (2-4 porcje, w zależności od wielkości)

 Składniki:

  • 450g rabarbaru
  • 1 płaska szklanka* cukru
  • skórka i sok z 1/2 pomarańczy
  • 80ml słodkiego białego wina (np. muszkatu) LUB (polecam 😉 rozcieńczony wodą miód pitny (2:1 miód – woda) z opcjonalną kroplą Cointreau
  • 4 listki żelatyny** lub 1 opakowanie (ok. 10g) żelatyny w proszku

* 240ml

** Użyłam listkowej, bo miałam w szafce, i faktycznie jest bardzo wygodna do użycia, Nigella jednak podaje także wariant dla żelatyny w proszku: patrz niżej.

Rabarbar umyć, odciąć końce, pokroić w kostkę, umieścić w naczyniu żaroodpornym, zasypać cukrem, dodać sok, skórkę pomarańczową i zalać ok. 1 szkl. wody. Piec pod przykryciem (np. z folii aluminiowej) przez godzinę w 190 st. Wystudzić. Odcedzić sok do miski, rabarbar odcisnąć, można lekko przetrzeć (choć wówczas galaretka będzie mniej klarowna); pozostałe puree można skonsumować od razu lub np. z dodatkiem jogurtu na śniadanie. Powstały sok wymieszać z alkoholem (chyba, że używacie żelatyny w proszku – patrz niżej), skosztować – ew. wzmocnić %, zawartość cukru, dodać trochę soku z pomarańczy.

Odlać odrobinę płynu (ok. 1 chochli) do rondelka i zagotować; w tym samym czasie namoczyć płatki żelatyny w zimnej wodzie, aż zmiękną. Żelatynę odcisnąć, dodać do zagotowanego płynu, dokładnie wymieszać. Przelać zawartość rondelka do pozostałego soku, ale nie przesadzać z energicznym mieszaniem, bo masa się zszumuje (aby być pewnym, że całość się dokładnie wymieszała, można przelać całość do rondelka i potem z powrotem do miski).

** W wariancie z proszkiem żelatynowym: wymieszać go z 1/2 alkoholu, odstawić na ok. 5 minut, podgrzać nad parą do czasu rozpuszczenia się żelatyny (ok. 1 minutę), wymieszać z sokiem rabarbarowym. Dolać pozostały alkohol, bardzo delikatnie wymieszać.

Przelać do szklanych misek/kieliszków, w których będziemy potem serwować, lub do lekko natłuszczonej foremki (uprzedzam, że do dekantowania z ceramicznej przyda się miska z ciepłą wodą i nieco cierpliwości – chyba jednak lepsze są foremki bardziej plastyczne lub np. silikonowe). Wystudzić w temperaturze pokojowej, potem schłodzić przynajmniej 6-8 godzin w lodówce. Podawać z jogurtem (koncepcja własna):

Do podania: jogurt miodowo-pomarańczowy

  • 3 kopiaste łyżki gęstego jogurtu (najlepiej prawdziwego greckiego lub ew. w stylu greckim)
  • łyżka miodu
  • sok z pomarańczy – ok. łyżeczki lub do smaku
  • większa szczypta startej skórki pomarańczowej

Wszystkie składniki wymieszać, skosztować, ew. lekko bardziej dosłodzić, rozrzedzić sokiem itd. Trzymać w lodówce do chwili podania.

Galaretka rasowo trzęsie się po nałożeniu na talerzyk, jest słodko-wytrawna w smaku, jogurt dobrze z nią współgra. Podczas konsumpcji na tarasie słychać było taki dialog: „Nie pamiętam, kiedy ostatni raz jadłam galaretkę”. „No, ja też nie, zwłaszcza domową”. „Powiedzmy sobie szczerze, domowej to nigdy wcześniej nie jedliśmy…” – chyba, że mięsną na Święta, można by dodać. Owocowe domowe mi się spodobały i planuję dalej praktykować (widzę taką z czerwonej porzeczki np.), ale w innych foremkach.

Retro rabarbar

Ponieważ jednak sezon rabarbarowy musi zacząć się od wypieków, pozostałe ok. 400-450g rabarbaru zużyłam jako wierzch do placka drożdżowego z kruszonką wg metody 1:1:1 (cukier: mąka: masło + szczypta mielonej wanilii). Baza ciastowa była taka, jak do cynamonek (z 1/2 porcji) i sprawdziła się bardzo dobrze. Piekłam ok. 40 minut w 185 st. C (termoobieg), w foremce 20 x 20cm.

Całość w ramach:

Retro rabarbar