Róże karnawałowe

Nigdy nie jadłam róż karnawałowych, a bardzo chciałam zrobić; okazja się nadarzyła przy okazji faworkowania. Okazało się, że zrobienie takich, które spełniałyby wymagania estetyczne i moje, i M, nie jest łatwe, choć cukier puder świetnie kryje niektóre grzechy.

Czego potrzebujemy?

  • pewną ilości ciasta z tego przepisu, rozwałkowaną cienko, ale nie aż tak b. cienko, jak na faworki (czyli na ustawieniu 7 w mojej maszynce do makaronu – faworki lubię hiper cienkie, z 8-ki);
  • trzy różne okrągłe wykrawaczki/szklanki
  • nożyk
  • cukier puder i konfiturę/kandyzowane owoce do dekoracji

Z rozwałkowanego ciasta wycinamy trzy różnej wielkości krążki (u Chillibite co prawda wyczytałam, by dwa były takie same i tylko jeden mniejszy, ale bardziej wizualnie spodobała mi się opcja 3 różnych – użyłam wykrawaczki, szklanki 200ml i kieliszka 50ml), składamy je jeden na drugim, zaczynając od największego na dole, najmniejszego u góry. Lekko dociskamy, by się skleiły. Nożykiem lekko nacinamy „płatki” w 4-5 miejscach. Smażymy tak samo, jak faworki. Po wystudzeniu oprószamy cukrem pudrem i dekorujemy – u mnie za pomocą róży w cukrze (inne opcje to np. kandyzowana skórka pomarańczowa, owoce z konfitury itd).

Róże karnawałowe

I to tyle. Mój problem estetyczny polegał m.in. na tym, że za mocno ponacinałam część „płatków”, i te róże mało przypominały jakiekolwiek kwiaty. Wyszły również wszystkie dość płaskie. O dziwo (sic), jakoś i te brzydsze, i te ładniejsze, jednako były smaczne…