Duszone śliwki

Nie wiem, czy podanie tego przepisu to nie tzw. „po ptakach”, bo choć przygotowałam je na śniadanie jeszcze w tym tygodniu, zdążył spaść śnieg, pojawiły się temperatury ujemne i zasadniczo nie wiem, czy jeszcze można gdzieś kupić śliwki…. Jeśli jednak można, szczerze polecam: jako śniadanie lub dodatek do posiłku, ewentualnie deser (a w wtedy, dla dorosłych, można by go skropić jakimś aromatycznym alkoholem…). Gotowe śliwki są lśniące i wyraźnie korzenne w smaku. Być może można by podobnie przyrządzić dojrzałe gruszki, choć nie będą miały tego dymnego aromatu późnojesiennych, soczystych śliwek, który dobrze komponuje się z przyprawami*. Przepis z grubsza za owocową biblią, tj. Tender II Nigela Slatera.

Składniki (na 1-2 porcje): ok. 250g dojrzałych śliwek, anyż gwiaździsty (szt. 1), mała laska cynamonu, ok. 2 łyżeczek brązowego cukru

Śliwki wydrylować, umieścić w patelni/rondlu skórkami do góry. Dodać gwiazdkę anyżu i cynamon. Oprószyć cukrem, lekko podlać wodą (ok. 2 łyżek). Zagotować, skręcić ogień i gotować na łagodnym ogniu ok. 15-20 minut, mieszając co jakiś czas – aż śliwki wyraźnie zmiękną, puszczą sok, ale się nie rozpadną. Jeśli to konieczne, lekko podlać bardziej wodą. Jeść (śliwki plus koniecznie powstały syrop!) gorące, ciepłe lub po całkowitym wystudzeniu (wyławiając korzenie przed podaniem). Poniżej widok z jogurtem.

Duszone śliwki

* Im chłodniej, tym więcej sięgam po cynamon, goździki czy ziele angielskie… Czyżby czas na kolejny Korzenny Tydzień ;)?