Croissanty dla idiotów

Czy znacie osobę, która nie lubi croissantów? Z pewnością gdzieś takie wyjątki istnieją, ja ich jednak nie znam, a tym bardziej do nich nie należę. Dlatego już dawno temu próbowałam zrobić je w domu. Zachwycona ciastem francuskim dla idiotów, chciałam zaufać Nigelli także pod tym względem. Niestety, 1-sze podejście do listkującego drożdżowego (półfrancuskiego)* było nieudane, drugie – w wydaniu M – także. Jak to się jednak mówi, do trzech razy sztuka. Wróciłam do przepisu dla opornych z Domestic goddess (a Nigella go ściągnęła od Beatrice Ojakangas), który znacznie proces ułatwia i skraca (choć i tak trzeba sobie go zaplanować na przynajmniej 2 dni, ale za to poradzi sobie z nim każdy, nawet pięciolatek wyposażony w wałek i malakser). Ciasto jest mocno maślane, lekko tylko słodkie, listkujące (choć niestety mniej niż w przypadku croissantów kupnych). Przede wszystkim, w przeciwieństwie do poprzednich podejść, jedzący nie mają problemu z rozpoznaniem tego, co mają na talerzu :)**. Można je także wykorzystywać do wypieków ze słodkim nadzieniem (serowym, migdałowym, orzechowym itd., itp).

Croissanty dla idiotów

Składniki (na ok. 12-16 rogalików): 60ml ciepłej wody, 125ml mleka w temp. pokojowej, 1 duże jajo, w temp. jw., 350g mąki pszennej chlebowej, 7g drożdży instant/15g świeżych, 1 łyżeczka soli, 25g drobnego cukru, 250g masła, pokrojonego na 1/2 plasterki

Zmieszać (np. w dzbanku) składniki mokre: wodę, mleko, roztrzepane jajo. Osobno wymieszać składniki suche (drożdże świeże wkruszyć), po czym umieścić w malakserze, krótko zmiksować z plastrami masła (ma być lekko rozdrobnione, ale wciąż powinny być widoczne ok. 1cm kawałki; nie próbowałam, ale sądzę, że to samo można by zrobić ręcznie np. w dużej misce i szatkując szybko nożem). Umieścić zawartość malaksera w dużej misce i szybko wymieszać ze składnikami mokrymi – masa ma być tylko połączona, ale nie wyrobiona, lepka, upstrzona kawałkami masła. Przykryć miskę folią, umieścić w lodówce na noc (można też trzymać do ok. 4 dni).

By przerobić lepką masę na właściwe ciasto, należy wyjąć miskę z lodówki i doprowadzić zawartość do temperatury pokojowej. Następnie wyłożyć ciasto na omączony blat i rozwałkować na kwadrat ok. 50 x 50 cm. Złożyć jak list do długiej koperty (składając 3 razy), obrócić by złożony brzeg znajdował się po lewej stronie. Ponownie rozwałkować na kwadrat 50cm, złożyć jw., obrócić i wszystko powtórzyć jeszcze dwa razy. Podzielić ciasto na 2 części (łatwiej potem rozwałkować), owinąć w folię i schłodzić jeszcze przynajmniej 30 minut przed użyciem (lub zostawić w lodówce do 4 dni, lub ew. zamrozić – nie próbowałam).

Chcąc zrobić rogaliki należy schłodzone ciasto rozwałkować dość cienko, jak na tartę, pociąć na trójkąty i zwijać mniej lub bardziej zgrabnie, potem zostawić pod folią lub wilgotną ściereczką do dokładnego (ważne!) napuszenia (ok. 90 minut w temperaturze pokojowej). By piec rano można uformowane croissanty umieścić do powolnego puszenia się na noc (lub nieco dłużej) w lodówce, następnie pozwolić im rano dojść do temperatury pokojowej (bardzo ważne! To był mój błąd przy podejściu nr 1) przed pieczeniem. Piec ok. 15 minut w 180 st. C (termoobieg), posmarowane jajem/żółtkiem/białkiem/mlekiem.

* Można spotkać się np. w necie z nazwami ciasto duńskie lub tworem polanglo „danisze” (brr), ale i jedna i druga nazwa to kalki z angielskiego. W krajach skandynawskich wypieki z ciasta drożdżowego listkującego nazywa się „wiedeńskimi”.

** Obyło się bez zdań: „No, nie takie złe te rogaliki… Drożdżowe, tak?” lub „A dlaczego one nie smakują/wyglądają jak croissanty?”.