Soki nie tylko owocowe i napój z tamaryndu

Miał być wpis o deserze na ciepło, jednak ciepła aura nie sprzyja potrawom na chłodne wieczory ;). Pudding jeszcze się pojawi, tymczasem będzie notka bardziej na czasie – o napojach. Od niedawna jestem szczęśliwą właścicielką sokowirówki i badam – poza tradycyjnym sokiem pomarańczowym, pomarańczowo-grejpfrutowym czy marchwiowym – co by można było wycisnąć i pomieszać, by stworzyć ciekawą mieszankę, dobrą np. jako dodatek do śniadania. Jedną dość udaną opcją (według mnie, M miał na ten temat inne zdanie) był sok z 2 marchewek, 2 pomarańczy i jednej łodygi selera naciowego (widoczny powyżej). Drugim ciekawym wariantem (tu już M wyraził aprobatę) był sok z 1 średniego buraka, 1 marchewki, 2 niewielkich pomarańczy i 1/4 cytryny, lekko doprawiony startym imbirem. Poza oryginalnym smakiem, napój miał piękny kolor.

Soki nie tylko owocowe i napój z tamaryndu

Wytłoczyny jarzyn czy owoców można później wykorzystać – te z marchwi np. do ciasta marchewkowego czy pieguska, a mieszane – z soku na 1 zdjęciu – dorzuciłam ostatnio (w ilości 130g, zamiast innych dodatków) do najprostszego chleba na drożdżach. Wyszedł pięknie żółty, o trochę większych dziurkach i dłużej zachowuje świeżość.

Soki nie tylko owocowe i napój z tamaryndu

W ramach innych napojów, już tych chłodzących i orzeźwiających, przygotowałam napój z tamaryndu. Wspominałam o nim przy okazji wpisu tajskiego – ten wypity „u źródła” mi nie smakował, wiem już jednak dlaczego – był za słaby, zbyt słodki i zbyt rozcieńczony. Ten który sama zrobiłam to zupełnie co innego, i to wciąga ;). Skorzystałam z przepisu z tej strony.

Składniki:    

  •         1/2 szklanki pasty tamaryndowej
  •         1 szkl. wody
  •         1/4 szkl. cukru (u mnie brązowy – ciemny muscovado)
  •         sok z limonki do smaku

Pastę z tamaryndu zrobić tak, jak w tym przepisie, namaczając dokładnie pulpę w gorącej wodzie, rozdrabniając ją i potem przecedzając/przecierając przez sito; na 1/2 szklanki powinno wystarczyć ok. 3 łyżek pulpy i 6 łyżek wody. Można użyć też gotowej pasty, ale warto dokładnie przeczytać skład (dodatkowy cukier i inne dodatki). Gotową pastę zmieszać z wodą i cukrem w rondelku, podgrzewać na średnim ogniu do rozpuszczenia się cukru. Skosztować, ew. doprawić do smaku sokiem z limonki (u mnie; by zakwasić) lub dodatkowo dosłodzić. Smak powinien być dość mocny, w moim odczuciu – raczej kwaśny, bo napój będzie rozcieńczany – albo metodą tajską/amerykańską, poprzez wylanie porcji na całą szklankę lodu, albo, jak u mnie (i polecam), rozrzedzony w dowolnych proporcjach (np. 2:1 lub 1:1) schłodzoną wodą gazowaną i 1-2 kostkami lodu. Schłodzić w lodówce przed użyciem. Podawać z plastrem limonki.

A Wy jak – wyciskacie, mieszacie, przecieracie? Macie sprawdzone przepisy?

PS. A to kolejny pomysł na wyciskanie: sok z 4 pomarańczy i dwóch łodyg rabarbaru. Kwaskowato-słodkie w smaku, a kolor – jak widać 🙂

Soki nie tylko owocowe i napój z tamaryndu