Ze starego zeszytu: klopsiki rybne w sosie kaparowym

Na przekór jajom i żurkom nie będzie wielkanocnie, choć w jakimś sensie jest to nawiązanie do zeszłorocznych Świąt: wtedy zamieściłam poprzedni wpis z cyklu „ze starego zeszytu” (a o co właściwie chodzi, można przeczytać tu). Ostatnio bowiem, rozmyślając jak odtworzyć wątróbkę po tyrolsku, znów sięgnęłam po te stare niemieckie przepisy. Wątróbki nie znalazłam, rzuciły mi się natomiast w oczy klopsiki rybne (Fischbölle). To dobry przepis na wykorzystanie resztek rybnych i ziemniaczanych. Irma sugerowała, by podać je z sosem kaparowym lub grzybowym. Ten pierwszy mi się spodobał, jako kojarzący się (przynajmniej mnie) z kuchnią retro. W zeszycie przepisu nie znalazłam, sugerowałam się zatem znalezionym w sieci, ale dość luźno podeszłam do oryginału.

Składniki (dla 2 osób):

Klopsiki: 500g ugotowanej/upieczonej ryby o białym mięsie*, 1 średni ugotowany/upieczony ziemniak (ok. 80g), 1 mała cebula/szalotka, 0,5-1 łyżka bułki tartej (i dodatkowa do panierki), ok. łyżki posiekanego koperku lub natki pietruszki, 1 jajo, sól, pieprz, olej do smażenia

Cebulę drobno posiekać, zeszklić na niewielkiej ilości oleju. Rybę rozdrobnić, upewnić się, że nie ma ości. Ziemniaka rozgnieść na puree, wymieszać z rybą, dodać cebulę. Wymieszać z jajem, bułką tartą, zieleniną. Jeśli masa będzie zbyt mokra, dodać trochę więcej bułki. Doprawić do smaku solą i pieprzem (raczej solidnie). Opcjonalnie można uformować kulki (u mnie z grubsza wielkości piłki ping-pongowej) i schłodzić je ok. 10-20 minut w lodówce; można też z marszu formować, obtaczać w bułce tartej i smażyć partiami na złoto. Podawać z sosem kaparowym.

* Można ew. pomieszać rybę gotowaną z np. wędzoną, tylko wówczas uważać z dosalaniem [i jest to to już pomysł mój, nie z zeszytu].

Sos: 2 łyżki masła, 2 łyżeczki kaparów z zalewy (osączonych), ok. 3 łyżek posiekanego koperku (opcjonalnie można zastąpić natką, jeśli użyliśmy jej do klopsików), łyżeczka musztardy

Masło stopić na średnim ogniu, dodać kapary (jeśli duże, można z grubsza posiekać, w przeciwnym razie po prostu lekko rozgnieść mieszając sos), koperek i musztardę. Dokładnie wymieszać i podgrzewać, aż składniki się połączą. Sprawdzić, czy sos nie jest zbyt kwaśny – opcjonalnie można delikatnie zabielić mlekiem (ok. łyżki), dolewając je powoli, stale mieszając. Podawać na ciepło.

I to tyle. Żadne wielkie rzeczy, ale sympatyczne danie. Nadprogramowe klopsy rybne dobrze smakują także na zimno, np. na chlebie.

Na deser, już tradycyjnie, zdjęcie babci Łucji, tym razem we wrocławskim Parku Szczytnickim (w roku 1935).

Ze starego zeszytu: klopsiki rybne w sosie kaparowym