Jaja a la Benedict

Ostatnio namnożyło się na blogach jaj à la Benedict* (widziałam je choćby u Bee czy Maggie). Jadłam jajka w koszulce i sos holenderski osobno, nigdy razem. Okolice Świąt Wielkanocnych, stojących pod znakiem JAJ, wydawały się dobrą okazją, by spróbować, zwłaszcza, że miałam na to ochotę od czasu, gdy obejrzałam Somewhere Sophii Coppoli z uroczą sceną z gotującą Elle Fanning.

Elle Fanning w "Somewhere"

Oryginalnie potrzeba tzw. English muffins, niewiele mających wspólnego z muffinami amerykańskimi czy też przerośniętymi babeczkami, więcej z miękkimi pszennymi bułkami. Ja użyłam opieczonych proziaków, jako alternatywy dla scones, ale wyszły trochę za twarde; myślę, że zwykłe białe pieczywo byłoby lepsze. Gotowanie imho najlepiej zacząć od sosu – którego nie ma co się bać, jest łatwiejszy w przygotowaniu niż bearneński. Gdyby zaczął się warzyć, należy miskę szybko wsadzić do zimnej wody (np. nalanej do zlewu) by masę schłodzić i poubijać tak chwilę. Całość to świetna propozycja na coś bardziej odświętnego i konkretnego z rana.

* Błędnie nazywanych czasem „jajami po benedyktyńsku” ;). Jest kilka teorii, skąd pochodzi nazwa dania, ale wszystkie wiążą się z nazwiskiem Benedict.

Składniki (na 2 osoby): 1 pszenna bułka/2 niewielkie kromki pszennego pieczywa, 2 plastry np. szynki lub chudego boczku, 2 jaja w koszulkach, sos holenderski, masło.

Sos holenderski (wg Nigelli Lawson – How to eat) – uwaga, podaję pełne proporcje, ale ja robiłam z 1/2, używając dwóch mikro żółtek: 3 żółtka, ok. 180-230g masła – miękkiego, pociętego w kostkę, sok z 1/2-1 cytryny, sól, świeżo mielony pieprz

Sos: Napełnić rondel do ok. 1/2 lub 1/3 wodą, umieścić nad nim drugi rondelek (można użyć gotowego garnka do gotowania na parze); dno górnego naczynia nie powinno dotykać wody w dolnym. Umieścić całość na kuchence, na mocnym ogniu, do górnego rondelka wsadzić żółtka i ubijać, aż woda w dolnym garnku się zagotuje. Gdy to nastąpi, od razu skręcić ogień na mały/średni (woda powinna wciąż się gotować, ale mało energicznie) i pomału dodawać masło, kostka po kostce, stale ubijając. Gotowy sos jest gęsty i żółty; jeśli osiągnie ten etap zanim dodacie całe masło, można więcej już nie dorzucać (i ja faktycznie dodałam mniej). Wciąż pracując trzepaczką, dodać sok z cytryny, sól, pieprz do smaku.

Jajka: Mając gotowy sos (zostawcie go nad gorącą wodą, zostawioną np. na minimalnym ogniu i przed podaniem roztrzepcie), można zająć się przygotowaniem reszty śniadania: ugotować jaja w koszulkach, opiec bułki i posmarować je masłem, opcjonalnie przesmażyć boczek lub szynkę (ja to pominęłam). Na bułkach umieścić plaster wędliny, na to jajo, hojnie polać sosem; zajadać od razu. Można na stole umieścić dodatkowy sos, wciąż nad rondelkiem z gorącą wodą. Ew. resztki można przechowywać kilka dni w lodówce, używając na zimno jako swoistego masła/smarowidła.

Zapisz