Imbirki i garibaldki, czyli małe jest piękne

Lubicie ciasteczka? Takie do pogryzania, do herbaty lub kawy? Ja bardzo lubię i puszka z napisem „Sweets” pełna domowych wypieków sprawia mi nie lada satysfakcję. Niedawno dostałam wielkanocny numer (tj. 27) Jamie Magazine i artykuł o tradycyjnych ciasteczkach sprawił, że miałam ochotę pobiec do kuchni i upiec je wszystkie. Ograniczyłam się jednak do dwóch przepisów i oba bardzo polecam. M skłaniał się ku imbirkom, ja nie potrafiłabym chyba wybrać jednych. Garibaldki mają także tą zaletę, że bazują na białkach, a takie przepisy zawsze lubię ;).

Imbirki (Gingernuts) – słodko-pikantne, uwaga: imbir mocno czuć w smaku!

Składniki (na ok. 16 sztuk):

  • 100g mąki ze spulchniaczami (lub 100g mąki zwykłej i 3/4 łyżeczki mieszanki 1:1 sody i proszku do pieczenia, ew. 3/4 łyżeczki samego proszku)
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka mielonego imbiru
  • ciut świeżo startej gałki (przejechałam ok. 8 razy całą gałką po tarce)
  • 1/4 łyżeczki mielonego/utłuczonego w moździerzu ziela angielskiego
  • 50g cukru jasnego (u mnie ciemny) muscovado
  • 50g miękkiego masła
  • 2 łyżki złotego syropu lub sztucznego miodu
  • cukier demerara do posypki

Nastawić piekarnik na 180 st. C (termoobieg). Wymieszać suche składniki, wetrzeć w nie masło, aż ciasto będzie przypominać okruchy. Dodać syrop/miód, ucierać i ugniatać masę, aż zbije się w kulę (jak poniżej).

Imbirki i garibaldki, czyli małe jest piękne

Podzielić masę na 16 kawałków, z każdego utoczyć kulkę, umieścić równo na wyłożonej pergaminem/matą silikonową blaszce. Każdą kulkę spłaszczyć, lekko posypać demerarą. Piec 8-12 minut, do zrumienienia. Studzić na kratce, można ściągać z blaszki po ok. 5 minutach i studzić luzem.

Imbirki i garibaldki, czyli małe jest piękne

Garibaldki (Garibaldis; nazwa pochodzi – od Garibaldiego, który w połowie XIX wieku odwiedził Anglię; przepis oszczędnościowy, przezywany także „ciastem z muchami” – aluzja do wyglądu.)

Składniki:

  • 100g stopionego masła
  • 100g cukru pudru
  • 3 białka (ok. 100g)
  • 100g mąki
  • 200g drobnych rodzynek/koryntek (u mnie mieszanka posiekanych dużych rodzynek i żurawiny – polecam!)

Ubić masło, cukier i mąkę. Pomału dodawać do masy białka, łyżka po łyżce, przy wciąż pracującym mikserze, na koniec dodać bakalie. Masa będzie dość mokra. Umieścić w lodówce na ok. godzinę. Po tym czasie wyłożyć blaszkę do piekarnika papierem do pieczenia, rozłożyć masę na równy prostokąt (u mnie mniejszy niż blacha), przykryć drugim kawałkiem pergaminu (jak na zdjęciu poniżej).

Imbirki i garibaldki, czyli małe jest piękne

Na górnej warstwie pergaminu położyć drugą blachę i obciążyć dodatkowo (cytuję: „cegłą owiniętą w folię”; ja wykorzystałam naczynie żaroodporne). Odłożyć we względnie chłodne miejsce (wg pisma – do lodówki – ale kto ma tak szeroką i pustą :)?) na 30 minut. W tym czasie nagrzać piekarnik na 180 st. C (termoobieg). Piec ciasteczka, wciąż obciążone, przez 25-30 minut (do zezłocenia). Kroić na kwadraty/prostokąty niemal od razu, gdy ciasto jest wciąż ciepłe (szybko twardnieje).