Pasta i pesto

Gdy kiedyś w pewnej restauracji dowiedziałam się, że „podają różne pasty”, trochę się zdziwiłam – i myślałam, że chodzi o smarowidła do chleba (bo pewnie mogłaby jeszcze być pasta do zębów, podłóg czy butów, ale nie w kontekście spożywczym ;). Chodziło tymczasem o makaron – który wydawało mi się, że po polsku zwie się makaronem (podobnie jak seabass to w naszym języku labraks czy okoń morski, a nie seabass czy też – jeszcze lepiej – bass…). To tyle, jeśli chodzi o zgryźliwość na tle językowym. A więc pasta to smarowidło, pesto zaś w jakimś sensie też smarowidło, tyle, że ucierane (włoski czasownik pestare – miażdżyć, ugniatać, zgniatać, stąd też angielskie pestle – tłuczek od moździerza*). Pesto nie musi być koniecznie z bazylii, można użyć innych liści, choć warto, by choć część z nich była mocno aromatyczna.

A więc – najpierw pasta. Tak zwana awaryjna, powstała przypadkiem. Świetna rzecz jak nic nie ma do jedzenia w domu poza paczką sera feto-podobnego. Zamiast ziemniaka można też użyć pozostałego z obiadu kalafiora lub brokuła. Innymi słowy znów danie z cyklu „nie marnujemy jedzenia”.

Składniki: 1 średni ugotowany ziemniak, ok. 100g fety (lub sera a la feta, może być też miękki ser kozi lub owczy), 1-2 zgniecione ząbki czosnku, ok. 1/2 łyżeczki oliwy, 1-2 łyżeczki posiekanej zieleniny (pietruszka, kolendra, bazylia… co jest pod ręką), pieprz

Wszystkie składniki rozgnieść dokładnie na miazgę (ilość oliwy zależy od suchości sera). Sprawdzić doprawienie, odstawić na kilka minut do przegryzienia. Podawać od razu na chlebie lub krakersach.

Pasta i pesto

Po drugie: pesto. O takim z bazylii już tu wspominałam, można jednak je przyrządzić także z możliwie świeżych liści rzodkiewki (które najczęściej wyrzucamy…) lub natki pietruszki. Albo i z jednego i drugiego.

Składniki: liście z jednego pęczka rzodkiewki, objętościowo taka sama ilość natki pietruszki, parę (ok. 6-8) liści aromatycznych ziół (u mnie była to mięta i ogórecznik), oliwa z oliwek, 1 zgnieciony ząbek czosnku, szczypta soli, ok. łyżeczki parmezanu i pestek słonecznika, opcjonalnie: parę kropel soku z cytryny

Liście i zioła umyć. Umieścić w moździerzu, rozgnieść. Podlać lekko oliwą, dodać pozostałe składniki i dalej ugniatać i rozcierać, aż powstanie jednolita pasta. Oczywiście można skorzystać z malaksera, ale przy takiej niewielkiej ilości składników fajnie pobawić się ręcznie. Sprawdzić doprawienie. Użyć od razu, np. na makaronie, lub stosować np. na kanapkach. Można kilka dni przechowywać w lodówce.

Ogórecznik, jeśli kogoś interesuje, w młodej formie wygląda tak:

Pasta i pesto

A jako zioło, np. w sałatkach, jada się właśnie takie młode liście, które… rzeczywiście smakują ogórkiem. Mają także intensywny aromat.

* Co było ładnie wytłumaczone w książce Annie Hawes Ripe for the picking przy okazji randki Annie z Ciccio pt. zbieramy dziką rukolę (by zrobić z niej pesto).