Już jakiś czas temu postanowiłam, że uświetnię tegoroczny Kawowy Tydzień poprzez zrobienie kawowego crème brûlée – no i mało brakowało, a bym całą akcję przegapiła. Zdążyłam jednak w ostatniej chwili, a zapewniam, że było pysznie. Wytrawnie, raczej dla dorosłych. Przepis na bazie zeszłorocznego deseru cynamonowo-pomarańczowego.
Składniki (na 2 małe porcje):
- 2/3 (ok. 160ml) szklanki płynnej śmietanki kremówki (30%),
- 1 porcja (25ml) dobrego, pojedynczego espresso
- 2 żółtka,
- pełna łyżka drobnego cukru,
- łyżeczka likieru kawowego (typu Tia Maria, Kahlua itd)
- cukier demerara
Umieścić w zamrażarce miskę lub miseczki, w których chcemy podawać deser. Śmietankę umieścić w rondelku wraz z espresso. Doprowadzić niemal do wrzenia, ale nie zagotowywać. W między czasie utrzeć żółtka z cukrem i likierem. Zalać żółtka gorącą śmietanką, wymieszać, masę przelać do wypłukanego rondla i ponownie podgrzewać, na małym/średnim ogniu, stale mieszając, aż całość w wyraźny sposób zgęstnieje (ok. 10 minut). Powinna przypominać konsystencją gęsty sos (trochę rzadsza od świeżo ugotowanego budyniu). Gotowy krem przelać do zmrożonych miseczek. Wystudzić, dalej schładzać w lodówce. Tuż przed jedzeniem posypać równomiernie cukrem demerara (lub innym grubym cukrem) i opalić palnikiem gazowym.
U góry widać krem „łysy”, podczas wystudzania, a oto jak to było przed podaniem, krok po kroku – opalanie, skorupka przed naruszeniem i tuż po: