Sorbet kawowy

Sorbet kawowy
Internet na Mazurach jest efemeryczny. Nie wiem, ile uda mi się zapisać, zanim zniknie na nowo (walka z routerem trwa od rana). Sorbet zrobiłam już dawno temu, testując nowo nabytą maszynkę do lodów i biorąc na pierwszy rzut przepis z książeczki dołączonej do urządzenia (i zmieniając trochę proporcje). Według przepisy są to „lody kawowe”, ale przy takiej ilości wody, zawartej w kawie, wychodzi sorbet (albo to, co Amerykanie nazywają sherbet). I cóż: jeśli już mam koniecznie jeść sorbet, wolę owocowy, a lodów na żółtkach i samej śmietance/mleku nic nie przebije. Komuś może jednak zasmakuje 😉

Składniki: 250 ml ostudzonej mocnej kawy (proponuję kilka sztuk espresso), 250 ml śmietanki kremówki (30%), 80 g drobnego cukru, szczypta soli

Kawę i śmietankę schłodzić w lodówce. Wymieszać dobrze z resztą składników (najlepiej krótko zmiksować, np. w blenderze). Dalej postępować jak w instrukcji obsługi maszynki do lodów lub przelać całość do pojemnika np. plastikowego, umieścić w zamrażarce i co 20-30 min przez kilka godzin roztrzepywać masę, by nie tworzyły się kryształki lodu. Gotowe lody należy wyjąć z zamrażarki ok. 15-20 min przed konsumpcją.

Pomijając moją subiektywna opinię na temat sorbetu (czy też ogólnie sorbetów), sądzę, że deser mógłby być dobrym dodatkiem do kawy mrożonej w upalne lato lub składnikiem drinka (z Kahluą np.). Idąc tym tropem, zrobiłam affogato z wykorzystaniem sorbetu, tj. zalałam kopiastą łyżkę deseru gorącym espresso. Ta wersja bardziej mi smakowała.

Sorbet kawowy