Piknik zimową porą

Piknik nie kojarzy się z zimową porą, głównie ze względów praktycznych. Jak usiąść na trawie. jak rozłożyć koc, by na nim umieścić wiktuały? A jednak, jeśli się wybierzemy na długi spacer, coś na pokrzepienie się przyda. Nie martwcie się, że spacer uprawialiśmy w warunkach arktycznych, jak od paru dni panowały w W-wie: rzecz miała miejsce jeszcze przed Sylwestrem, gdy przyjechaliśmy na Mazury. Krajobraz wówczas wyglądał tak:

Piknik zimową porą

Niedługo później pojawił się szron…

Piknik zimową porą

Aż wreszcie spadł śnieg:

Piknik zimową porą

Wracając do pikniku: artykuły spożywcze były najprostsze, do spożycia na stojąco, czyli kanapki z domowego chleba – Liskowego żytniego, który od kiedy zakwas dojrzał, a ja się nauczyłam, że musi spokojnie wyrosnąć, aż urośnie, jest jednym z naszych ulubionych chlebów. W środku – ser żółty i ogórek, lub pasztet domowy mojej mamy (receptura nieznana 😉 i ćwikła (autorstwa cioci).

Piknik zimową porą

Piknik zimową porą

Niestety, nie mieliśmy termosu, a na rozgrzewkę (względnie było ciepło, ale obiektywnie – nie bardzo 🙂 idealna byłaby herbata lekko posłodzona łyżeczką miodu lub cukru, z wyciśniętym sokiem z cytryny do smaku i ok. 2 łyżeczkami rumu. O, taka, jak poniżej (wypita już po spacerze):

Piknik zimową porą

Tu parę innych fotograficznych wspomnień z „pikniku…”:
Piknik zimową porąPiknik zimową porąPiknik zimową porąPiknik zimową porąPiknik zimową porąPiknik zimową porą