Nigella ChristmasAlbo Nigella na Święta. Gdy tylko zobaczyłam, że wyszła jej nowa książka, zrezygnowałam (tylko tymczasowo) z zamiarów uzupełniania kolekcji filmów z Jamesem McAvoy’em i od razu nabyłam Nigella Christmas. Książka stanowi zbiór propozycji bożonarodzeniowych w klimatach anglosaskich, od drinków i przyjęć przed, przez główne obchody świąteczne, aż do lekarstw na kaca i przejedzenie (!) oraz propozycji kulinarnych prezentów. Część przepisów stanowi recykling starszych propozycji Nigelli, jednak niektóre z tych „oldies” zostały odświeżone (np. przepis na Christmas Cake) i jest wiele nowych pomysłów. Z największym, jak dotąd, zainteresowaniem przeczytałam dział o alkoholach 😉 („Gwiazdę Betlejemską” zrobię na pewno), sosach i dodatkach oraz przetworach „pod choinkę”. Jeszcze nie czuję klimatu świątecznego, ale gdzieś od 1/2 listopada książka się przyda do wczuwania w nastrój. Choć naczynia w reniferki, prezentowane w książce, chętnie bym już przygarnęła 😉
Jedna rzecz, która mnie trochę rozczarowała, to zdjęcia. W większości książek Nigelli fotografie mi się podobają, np. w przedostatniej Nigella Express czy moim ulubionym Feast. Jednak tu, choć bardzo estetyczne i profesjonalne, są dość zimne  (może ze względu na dobór kolorów – wystrój biało-czerwono-zielony, ew. srebrny plus białe tło?), a przedstawione dania sprawiają wrażenie jedynie dekoracji. Przykładem może być strona poniżej:
Nigella Christmas
Na szczęście nie wszystkie zdjęcia są takie, czego dowodem:
Nigella Christmas
Podsumowując: fanom „domowej bogini” książka zapewne się spodoba, ale tym, którzy żadnej książki Nigelli jeszcze nie mieli w rękach, polecam nieodmiennie Feast albo How to be a domestic goddess.
PS. Zapomniałam wspomnieć o polskim akcencie. Już na zdjęciach wewnątrz okładki Nigella Express było widać polskie produkty, m.in. wódkę miodową Krupnik. Chyba zasmakowała autorce, bo w Nigella Christmas jest przepis na grzaną wódkę z miodem, która ma naśladować… właśnie Krupnik. Przepis kończy się swojskim: „Na zdrowie!”