Uwielbiam chałkę. Potrafię zjeść pół bochenka bez niczego, odrywając kawałki niosąc zakupy do domu. Od dawna nosiłam się z zamiarem upieczenia własnoręcznie jednego z moich ulubionych artykułów spożywczych. Na debiut wybrałam ten podany przez Dorotuś, jedynie zmniejszyłam z powodzeniem ilość drożdży – i nie wiem, czy będę szukać innych, bo ta chałka jest wspaniała…

Chałka

UWAGA: ten przepis został zaktualizowany – m.in. zredukowana została jeszcze raz ilość drożdży i nie ma rozczynu.

Składniki: 20g świeżych drożdży, 225 ml letniego mleka, 2 jaja, 50 g stopionego masła, 6 łyżek cukru, 600 g mąki (ew. ciut więcej do podsypania), 1/4 łyżeczki soli, hojna szczypta mielonej wanilii, oraz: roztrzepane jajko/białko/żółtko z mlekiem do posmarowania wierzchu chałki, mak, sezam lub kruszonka do posypania

Drożdże rozetrzeć z łyżką cukru, odstawić do rozpuszczenia. Dodać jaja, mleko, sól, wanilię i pozostały cukier, dokładnie wymieszać. Następnie dodać mąkę i ponownie wymieszać, po czym stopniowo, stale wyrabiając ciasto, dodać masło. Wyrabiać, aż będzie gładkie i elastyczne. Pozostawić do wyrośnięcia (u mnie ok. 1,5 h), gdy podwoi objętość, podzielić na 3 części. Każdą rozwałkować w wałeczek a następnie wałeczki spleść w warkocz. Pozostawić do wyrośnięcia na około 30-40 minut; posmarować wierzch jajkiem/białkiem lub podobnym, posypać kruszonką/makiem. Piec w 220 stopniach (góra+dół, lub 205 termoobieg) przez około 20-30 minut. W połowie pieczenia można przykryć od góry papierem lub miękką matą silikonową, jeśli za bardzo będzie się rumienić.

Chałka wychodzi ogromna. Największy problem miałam z kształtowaniem wałeczków (trzeci wyszedł najlepiej 🙂 i pleceniem warkocza (minęło wiele lat, zanim zaplatałam włosy lalkom, od tego czasu nie miałam okazji :), być może m.in. dlatego upieczona chałka ma niewyraźny splot (jak widać poniżej). W jej smaku to bynajmniej nie przeszkadza – jest maślana, idealnie słodka, i bardzo, bardzo waniliowa…
Chałka