Ogródek ziołowy

Kiedyś mój kontakt ze świeżymi ziołami wyglądał tak: kupowałam bazylię w doniczce w supermarkecie, stawiałam na parapecie, i następnego dnia (góra po 2 dniach) bazylia kończyła żywot. Sytuacja powtarzała się średnio co dwa tygodnie. Aż w końcu…

No właśnie. Nie wierzyłam w gadanie "ona ma rękę do kwiatów", "do roślin trzeba mieć serce", itd. A jednak, gdy rozwinęłam swoje zainteresowania kulinarne i zaczęło mi zależeć na tym, by mieć świeże zioła pod ręką – gdy zaczęłam się przykładać to ich przetrwania, one przestały więdnąć. Nawet niektóre się całkiem ładnie porozrastały…

Ogródek ziołowy

Ogródek ziołowyOto lista ziół, które obecnie mam w domu: bazylia x 3 (jedna wyhodowana z nasionek), szczypior i pietruszka (też z nasionek, na razie w fazie dziecięcej), tymianek, rozmaryn x 2 (jeden przyjechał z nami z Austrii – bo był za ładny, żeby go zostawić na zwiędnięcie), mięta-wielkolud, mięta-szczątek i szałwia. Z moich doświadczeń wynika, że rozmaryn i tymianek to najtwardsi zawodnicy, bazylia wymaga dużo wody i światła; mięta teoretycznie pleni się jak chwast i też wiele znosi, ale u mnie różnie z tym bywało, zwłaszcza z drobnolistną. Kiepsko chowała się kolendra (ale może czuła, że za nią nie przepadam?) i, niestety, bo bardzo lubię, lubczyk.

W tej chwili rośliny są na dwóch parapetach, ale gdy przyjdą upały i silne słońce, z jednego, właściwie cały dzień nasłonecznionego, będę musiała je zdjąć; jednak w zimie tylko na tym parapecie udawało mi się coś utrzymać, bo tam było wystarczająco światła.

Pisałam, że z ziół aktywnie korzystam: w jaki sposób? Rozmaryn jest niezastąpiony przy doprawianiu jagnięciny, często dodaję go do wołowiny, czasem do kurczaka. Tymianek – do niemal wszystkiego, dań warzywnych, sałatek, słonych tart i zapiekanek. Bazylia – do sałatek, na chleb, i oczywiście możemy zrobić pesto. Szałwia – gdy mam włoskie klimaty :), raczej do konkretnych dań. Mięta – do napojów, drinków, sałatek, dipów. Wszystkie zioła można także wykorzystać w marynatach, np. do przekładania w słoikach grillowanej marynowanej papryki. Aromat i intensywność świeżej bazylii czy lubczyku nie może się równać z suszem. Trzeba jednak przyznać, że tymianek czy oregano, oraz w mniejszym stopniu rozmaryn, dobrze zachowują walory w postaci suszonej. Do ziół, do których nie mogę się przekonać, należą majeranek (bo za suszonym też nie przepadam) i kolendra. Ta ostatnia chyba jest kwestią przyzwyczajenia – sądzę, że gdybym jadła jej więcej i regularnie, to mogłabym polubić. Może czas na podróż np. do Tajlandii ;)?

Zachęcam do założenia własnego ogródka – jak widać, nawet na parapecie można. Tylko trzeba trochę się zatroszczyć, a frajdy i przyjemności potem wiele. 

Ogródek ziołowy