Woda z miętą i limonką

Woda z miętą i limonkąW piątek na targu pod Halą Mirowską w Warszawie udało mi się kupić miętę w pęczku. Sprzedawca zapewniał mnie, że będę zadowolona, bo jest wyjątkowo aromatyczna, i miał rację – jeszcze na ulicy się zachwycałam zapachem, a w domu czym prędzej przygotowałam dzbanek wody z miętą.

Mięta pachnie dla mnie latem, jest czymś jak ocieniony taras po rozprażonym słońcem trawniku, jak chłodne kafelki pod rozgrzanymi stopami. Nasza koleżanka M. opowiadała (z brakiem entuzjazmu, bo nie lubi mięty) o dzbankach z wodą ze świeżą miętą obecnych w izraelskich hostelach czy pensjonatach. Ja taką wodę piłam pierwszy w (wówczas) modnej warszawskiej kawiarni, gdzie ogromny dzban pełen zielonych liści i wody stał na barze.

Przygotowanie jest proste: do dzbanka wrzucamy dużo liści świeżej mięty, im mocniejszej, tym lepszej – wyraźniejszy będzie smak i zalewamy wodą mineralną lub źródlaną (ok. litrem). W mojej wersji wyciskamy do tego sok z 1/2 limonki i wrzucamy także do dzbanka wyciśniętą skórkę owocu. Odstawiamy by naciągnęło – najlepiej w temperaturze pokojowej na chociaż 1/2 godziny i potem, jeśli chcemy, możemy umieścić wodę w lodówce (chociaż ja np. poza wyjątkowymi upałami wolę pić wodę w temp. pokojowej). Wodę należy zużyć tego samego dnia jeśli trzymamy ją poza lodówką, ale nie powinno być z tym problemu – sama wczoraj wypiłam wszystko.

Może jednak stęskniłam się za latem, a może to pączki na drzewach mnie zainspirowały…?