W kinie - PokutaTeoretycznie to się nie wiąże z tematyką bloga, ale – w końcu, „coś niecoś” to pojemna nazwa.

Dawno nie czekałam tak na żaden film. Ian McEwan był jednym z moich ulubionych pisarzy na studiach, z kilku opowiadań korzystałam pisząc pracę magisterską, ale w pewnym momencie przeczytałam o jedną powieść zbyt wiele (tj. Enduring Love) i po Atonement (Pokutę) sięgnęłam dopiero po obejrzeniu zwiastuna filmu na Youtube na jesieni.

Zbiegło się to w czasie z rozwojem mojej fascynacji aktorem Jamesem McAvoy’em. Ponieważ książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, od paru miesięcy wytrwale przeczesywałam sieć, wyszukując, oglądając i czytając wszystko, co się dało na temat tego filmu (i Jamesa :). W efekcie wczoraj w kinie miałam wrażenie, że oglądam coś, co jest mi dobrze znane. Co może wynikać z faktu, że chyba nigdy nie widziałam filmu tak wiernego książce, nawet w szczegółach (ale też Ian McEwan jest współautorem scenariusza). Dom rodziny Tallis jest dokładnie taki, jak sobie wyobrażałam, zielona sukienka Cecilii – taka, jak powinna być.

W pierwszej części filmu, jak w tragedii greckiej, mamy jedność czasu, miejsca i akcji – posiadłość Tallisów, pokazana podczas najgoretszego dnia lata 1935. Zaczyna się niemal sielankowo – dom na wsi, otoczony parkiem, piękne wnętrza, wytworne towarzystwo posługujące się angielszczyzną w wydaniu RP (Received Pronunciation). 13-letnia aspirująca pisarka, obdarzona bujną wyobraźnią Briony (postać typowa dla prozy McEwana, który często obala w swoich książkach tezę o wrodzonej niewinności i dobroci dzieci), obserwuje siostrę Cecilię i Robbie’ego, syna gospodyni. Widzi parę scen, które, jako dziewczynka pisząca o księżniczkach – córkach marnotrawnych i nikczemnikach, rozumie opatrznie – tak, jak chce je rozumieć. Fabuła: jak w filmie obyczajowym, chwilami nawet budząca rozbawienie widowni – a jednak wszystkie te pozornie zabawne nieporozumienia prowadzą do nieuchronnej katastrofy. Przypomina to trochę oglądanie spadających kostek domina. Świat konwenansów i salonowych rozmów się rozpada, jak pierwsze „domino”: ułamane ucho wazonu, chwyconego przez Robbie’ego i Cecilię przy fontannie. Więzienie, zerwanie więzi rodzinnych, wojna światowa. Dwie kolejne części filmu dzieją się właśnie na początku II wojny światowej. Jest też ostatnia, współczesna, w której słuchamy 77-letniej Briony i która nadaje sens całemu filmowi, bez której Pokuta nie byłaby tym, czym jest.

Gdyż nie jest to po prostu romans, czy też film wojenny. Podobnie jak książka, mówi o opowiadaniu, o narracji, o wpływie, jakie opowieści mają na rzeczywistość. O znaczeniu słów.

PS. Z ciekawostek, które – dziwne – nie przeciekły do naszej prasy: Jacqueline Durran, nominowana za kostiumy do Oscara, zamówiła mundury żołnierzy (potrzebowali 1000 szt.) w scenach z Dunkierki w… Polsce, o czym opowiada m.in tu (ok. 8 minuty filmu):

Tu zaś można przeczytać o tym, że fartuchy pielęgniarek zostały wykonane z polskich i czeskich prześcieradeł.
PS2. Bliźniacy Quincey mogą Wam kogoś (x 2) przypominać – na sali kinowej trochę chichotano… Ja też widziałam to podobieństwo 🙂