Bliny błyskawiczne z mąki ziemniaczanej

Jestem śmierdzącym leniem, bo od ponad tygodnia zbieram się z wrzuceniem tych blinów. A jedliśmy je na Sylwestra. Cóż, lepiej późno niż wcale.

Pisałam o nich kiedyś tu. To danie jest dla mnie ważne, bo jadłam je tylko – jak na razie – 3 razy w życiu, i każdy z tych posiłków był małą ucztą, i raczej wiązał się z ważniejszym wydarzeniem. Pierwszy raz wypróbowałam przepis na te placuszki po obejrzeniu Eden na WFF 2006. Film zrobił na mnie duże wrażenie – jest to historia nieśmiałego kucharza-geniusza i kelnerki, w której jest (skrycie) zakochany (film wyszedł na DVD w Niemczech i ma wkrótce wyjść w UK – obejrzyjcie koniecznie!). Jak można się domyśleć, jedzenie, a raczej gotowanie i ucztowanie, odgrywa tam ogromną rolę. Wróciliśmy śmiertelnie głodni do domu i wspólnie wyprodukowaliśmy miskę blinów… Sami rozumiecie, że od tego czasu mam sentyment 🙂

Bliny błyskawiczne z mąki ziemniaczanej

I zanim ktoś powie, że bliny to tylko drożdżowe i gryczane – tak to pojmujemy w Polsce, w Rosji (i to samo na Litwie, co poznałam z 1-szej ręki) blin to każdy rodzaj naleśnika/naleśnikopodobnego placuszka (szczerze mówiąc, bliny wydają mi się bliższe amerykańskim pancakes niż czemukolwiek innemu, ew. oładkom lub racuchom). Dopiero poprzez przymiotniki lub określenia można sprecyzować, o jaki rodzaj blina/placuszka nam chodzi. W mojej „Kuchni rosyjskiej” przepisów jest co najmniej parę stron, część zawiera spulchniacze, część nie, te gryczano-drożdżowe są określane jako „ruskie”.

Przepis pochodzi z Feast Nigelli (jako „Potato pancakes”) i wygląda następująco (proporcje na ok. 50 szt., robię z 1/2 i może robię mniejsze, bo wychodzi mi 30 lub więcej).

1/2 szklanki mąki ziemniaczanej, 1 szkl mąki zwykłej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 1/2 łyżeczki sody, 1/4 łyżeczki soli – mieszamy. Osobno roztrzepujemy: 2 łyżeczki roztopionego masła, 1 1/3 szkl maślanki i 2 jaja. Dodajemy do suchego, roztrzepujemy, smażymy na suchej, rozgrzanej patelni do zezłocenia po obu stronach (czyli po 1-2 minutach na stronę). Masa wychodzi gęstsza i po usmażeniu grubsza niż na tradycyjne pancakes, właśnie bliższa racuchom, choć zarazem nie aż tak gruba.

Blinki oczekujące na konsumpcję układamy na pergaminie (lub na podgrzanym talerzu). Podobno nadprodukcję można zamrażać.

Podawać z: kawiorem (jak najlepszym – taki duży czerwony z ikry łososia jest całkiem ok, czarnego przyzwoitego w ludzkiej – do kilkudziesięciu zł/słoik – cenie nie znalazłam); kwaśną śmietaną; kaparami; anchois; wędzonym łososiem; dowolną kombinacją powyższych.

Przepyszne…